Przeszłość i historia to najpotężniejsze filary naszego istnienia - Szkoła Podstawowa Integracyjna im. Henryka Sienkiewicza
Opcje widoku
Powiększ tekst
Powiększ tekst
Pomniejsz tekst
Pomniejsz tekst
Kontrast
Kontrast
Podkreślenie linków
Podkreślenie linków
Deklaracja dostępności
Deklaracja dostępności
Reset
Reset

Przeszłość i historia to najpotężniejsze filary naszego istnienia

Dzisiejszy dzień sprawiał wrażenie idealnego.

Nieskalane żadną, choćby najmniejszą chmurką niebo wraz z nieprzerwanie grzejącym słońcem powitało mnie od razu, gdy tylko dzisiejszego ranka otworzyłam oczy.

Przez okno do moich uszu dobiegaÅ‚y wesoÅ‚e rozmowy dzieci bawiÄ…cych siÄ™ na placu zabaw, od czasu do czasu przeplatane pociesznymi Å›piewami ptaków, a ja poczuÅ‚am siÄ™ jak w beztroskiej reklamie pasty do zÄ™bów albo proszku do prania, w których zazwyczaj przedstawiona rzeczywistość jest bez żadnej skazy i nikt nie ma powodów do zmartwieÅ„.

Zapewne wiÄ™kszość nastolatków spÄ™dzaÅ‚a to upragnione, sobotnie popoÅ‚udnie w gronie swoich przyjacióÅ‚ i cieszyÅ‚a siÄ™ wyczekiwanÄ… przez powoli wlokÄ…cy siÄ™ tydzieÅ„ wolnoÅ›ciÄ….

Albo i nawet wrÄ™cz przeciwnie – siedzieli przez caÅ‚y dzieÅ„ w domu i delektowali siÄ™ tym sÅ‚odkim poczuciem chwilowego spokoju, od rana do wieczora oglÄ…dajÄ…c swoje ukochane seriale i sÅ‚uchajÄ…c ulubionej muzyki.

Byłam też ja.

ZmÄ™czona i Å›piÄ…ca, marzÄ…ca o tym, żeby z powrotem zakopać siÄ™ po czubek nosa w cieplutkiej koÅ‚drze i powrócić do krainy Morfeusza.

Tymczasem szykowaÅ‚am siÄ™ do wyjÅ›cia na spotkanie z kobietÄ…, której nigdy wczeÅ›niej nie miaÅ‚am okazji widzieć.

Wszystko w ramach nieuniknionego projektu do szkoły, bo tak naprawdę bez rozmowy z kimś takim, jak ona, nie mogłam doprowadzić go do końca.

Westchnęłam cicho, po raz ostatni spoglądając w swoje lustrzane odbicie.

Czarna torba zwisała z mojego ramienia, prawie zlewając się z ciuchami w tym samym kolorze.

Odgarnęłam czerwone, krótkie wÅ‚osy opadajÄ…ce mi na twarz i oderwaÅ‚am zmÄ™czone spojrzenie od swojej sylwetki, wreszcie kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ drzwi.

Pomimo, że nie narzuciłam sobie zbyt szybkiego tempa, i tak dotarłam na miejsce szybciej, niż się spodziewałam.

Jako, iż wyszÅ‚am z domu zbyt wczeÅ›nie, pozwoliÅ‚am sobie na krótki spacer, podczas którego ze sÅ‚uchawkami w uszach caÅ‚kowicie zatraciÅ‚am siÄ™ we wÅ‚asnych myÅ›lach, krążących wokóÅ‚ najróżniejszych tematów.

ZaczynajÄ…c od muzyki, podążajÄ…c przez nadchodzÄ…cy sprawdzian z angielskiego i koÅ„czÄ…c na wyobrażeniu sobie kobiety, z którÄ… zaraz miaÅ‚am stanąć twarzÄ… w twarz.

Nigdy wcześniej nie miałam z nią kontaktu, ale była ona znajomą mojej babci, co umożliwiło nam spotkanie.

Zawahałam się w momencie, gdy moja ręka powędrowała do wbudowanego w ścianę dzwonka.

PrawdÄ™ mówiÄ…c, od kiedy pamiÄ™taÅ‚am, spotkania z ludźmi mnie stresowaÅ‚y, zwÅ‚aszcza, jeÅ›li chodziÅ‚o o osoby, które miaÅ‚am zobaczyć po raz pierwszy.

Nawet nie zorientowałam się, kiedy automatycznie i niemalże instynktownie nacisnęłam szary, plastikowy przycisk.

ChwilÄ™ później dÄ™bowe drzwi powoli siÄ™ uchyliÅ‚y, a zza nich wyjrzaÅ‚a starsza pani i szeroko uÅ›miechnęła siÄ™ na mój widok.

Odwzajemniłam gest i widząc jej zapraszająco wyciągniętą dłoń, niepewnie postawiłam pierwszy krok w mieszkaniu.

– DzieÅ„ dobry – przywitaÅ‚am siÄ™ grzecznie i Å›ciÄ…gnęłam ciemne trampki, nastÄ™pnie podążajÄ…c za niÄ… do salonu. W odpowiedzi dostaÅ‚am delikatne skiniÄ™cie gÅ‚owÄ….

– Masz może ochotÄ™ na herbatÄ™? Tym razem to ja przytaknęłam i zajęłam miejsce na podstarzaÅ‚ej sofie, okrytej kocem w kratkÄ™.

Podczas gdy gospodyni przygotowywała nam obu coś do picia, ja rozglądałam się ciekawsko po mieszkaniu, wzrokiem badając każdy jego zakamarek.

Nie byÅ‚o duże. Nawet nie spodziewaÅ‚am siÄ™, że mogÅ‚oby takie być, majÄ…c na uwadze to, że pani Nadzieja mieszkaÅ‚a sama (nie wliczajÄ…c w to dwóch kotów, które jej towarzyszyÅ‚y).

Poza tym na Å›cianach widniaÅ‚o wiele czarno-biaÅ‚ych fotografii w ramkach, niektóre, leżąc na póÅ‚kach, byÅ‚y rozsypane luzem.

Wzdrygnęłam siÄ™, czujÄ…c, jak o moje nogi ociera siÄ™ jakaÅ› puchata kulka, którÄ… okazaÅ‚ siÄ™ być piÄ™kny, biaÅ‚y pers.

Nie mogÅ‚am powstrzymać cisnÄ…cego siÄ™ na usta uÅ›miechu, tak samo ciężko byÅ‚o zatrzymać mojÄ… rÄ™kÄ™, która natychmiast znalazÅ‚a drogÄ™ do pogÅ‚askania jasnego jak Å›nieg futerka.

Wydawało się być takie miękkie.

Musiałam to sprawdzić.

– Chyba ciÄ™ polubiÅ‚. – Spokojny, nieco zachrypniÄ™ty, kobiecy gÅ‚os sprawiÅ‚, że na chwilÄ™ przestaÅ‚am pieÅ›cić to pocieszne zwierzÄ…tko, co wywoÅ‚aÅ‚o u niego cichy pomruk.

– No wiÄ™c od czego chcesz zacząć?

– Najlepiej od poczÄ…tku – zaÅ›miaÅ‚am siÄ™, choć tak naprawdÄ™ nie byÅ‚am pewna, który temat poruszyć jako pierwszy.

Po cichu liczyÅ‚am na to, że moja rozmówczyni jakoÅ› zainicjuje dalszÄ… rozmowÄ™, starajÄ…c siÄ™ uniknąć niezrÄ™cznej ciszy.

Pani Nadzieja zanurzyÅ‚a usta w nadal parujÄ…cej cieczy, odczekaÅ‚a chwilÄ™, a później zaczęła mówić.

– SÅ‚yszaÅ‚aÅ› może, moja droga, o czymÅ› takim, jak akcja „WisÅ‚a”? ZmarszczyÅ‚am brwi, szukajÄ…c w gÅ‚owie odpowiedniej definicji do tego sÅ‚owa, jednak jedyne, co przychodziÅ‚o mi na myÅ›l, to rzeka pÅ‚ynÄ…ca przez naszÄ… stolicÄ™, ale, jak mniemam, nie o tym byÅ‚a mowa.

Pokręciłam przecząco głową.

– Otóż, gdy po wojnie odzyskaliÅ›my utracone wczeÅ›niej ziemie, a na wschodzie osiedliÅ‚o siÄ™ wielu UkraiÅ„ców, szybko zaczÄ™to obierać dziaÅ‚ania przeciwko nim

– powoli wyjaÅ›niÅ‚a, nie przerywajÄ…c przy tym ze mnÄ… kontaktu wzrokowego.

– Starano siÄ™ zlikwidować UkraiÅ„skÄ… PowstaÅ„czÄ… ArmiÄ™ poprzez rozsiedlenie skÅ‚adajÄ…cych siÄ™ na niÄ… ludzi na terenie naszego kraju, ale prawda byÅ‚a taka, że zabierano wszystkich.

– PaniÄ… też? Nim zdążyÅ‚am siÄ™ zorientować, pytanie samo opuÅ›ciÅ‚o moje usta. PoczuÅ‚am, jak palÄ… mnie policzki i skarciÅ‚am siÄ™ w duchu za swojÄ… Å›miaÅ‚ość.

– Mnie też – odparÅ‚a.

Widząc jej pokojową minę, trochę się uspokoiłam i odetchnęłam cicho, słuchając dalszej wypowiedzi.

– To byÅ‚o tak nagÅ‚e. Nikt siÄ™ niczego nie spodziewaÅ‚, oni po prostu wpadli do naszych mieszkaÅ„ i kazali nam siÄ™ pakować.

Dziewczyna po raz kolejny spojrzała w oczy swojemu ukochanemu, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.

Oboje byli dla siebie wszystkim; caÅ‚y Å›wiatem albo i wszechÅ›wiatem, pierwszÄ… i – jak siÄ™ wtedy wydawaÅ‚o – najprawdziwszÄ… oraz najtrwalszÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ….

Brunet zamknÄ…Å‚ swój skarb w szczelnym uÅ›cisku, caÅ‚ujÄ…c jÄ… jeszcze w czubek gÅ‚owy na pożegnanie. – Do zobaczenia – powiedziaÅ‚a, gdy wreszcie udaÅ‚o jej siÄ™ od niego oderwać.

Z wielkim zadowoleniem i poczuciem ciepÅ‚a gdzieÅ› w okolicach serca odwróciÅ‚a siÄ™ i radosnym krokiem skierowaÅ‚a w stronÄ™ domu.

Nic nie zwiastowało tego, co miało się wydarzyć. Nawet pogoda.

Choć może wÅ‚aÅ›nie ten nagÅ‚y spokój i harmonia w przyrodzie miaÅ‚y jakoÅ› ostrzec jÄ… przed nadchodzÄ…cÄ… burzÄ….

Niczego nieÅ›wiadoma blondynka przekroczyÅ‚a próg domu, witajÄ…c siÄ™ skiniÄ™ciem gÅ‚owy ze swojÄ… siostrÄ… oraz matkÄ….

Nigdy nie miaÅ‚a okazji osobiÅ›cie poznać swojego ojca, ale bÄ™dÄ…c otoczona takim ogromem miÅ‚oÅ›ci, jaki dostaÅ‚a od swoich najbliższych, nie odczuÅ‚a tego szczególnie bardzo.

Zawsze powtarzała, że nie zamieniłaby tego na nic innego, bo była po prostu szczęśliwa.

UsiadÅ‚a w niewielkim salonie pomiÄ™dzy dwoma kobietami, a wypieki na twarzy nastolatki nadal uparcie trzymaÅ‚y siÄ™ policzków.

Jej rodzina zdążyÅ‚a już siÄ™ przyzwyczaić – do nieznikajÄ…cego szczęścia, które udzieliÅ‚o siÄ™ także im.

I właśnie dlatego wszystkie trzy niemalże od razu rozpoczęły przyjazną pogawędkę.

Bez żadnego konkretnego tematu, zwyczajnie dowiadując się o tym, jak spędziły dzień.

Minęła godzina, może dwie, a śmiechom nie było końca.

Przynajmniej tak im siÄ™ wydawaÅ‚o… Dopóki koniec nie nadszedÅ‚. ZadziwiajÄ…co szybko i niespodziewanie.

Najpierw był huk. Bardzo głośny i otępiający.

Później mÄ™ski, donoÅ›ny gÅ‚os wydaÅ‚ okrzyk, który pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ… szereg innych rozmów.

Dziewczyny nie wiedziały, co zrobić. I, tak właściwie, nie mogły nijak zaradzić na zaistniałą sytuację, bo nie wiedziały, co się dzieje.

Widok trzech dobrze zbudowanych mężczyzn w przejściu przyprawił je o zawroty głowy, a ich serca o mały włos nie wyskoczyły z klatek piersiowych.

Nadzieja złapała za rękę swoją siostrę, spodziewając się najgorszego.

Choć nie potrafiÅ‚a nawet stwierdzić, co może kryć siÄ™ pod tym sÅ‚owem. – Pakować siÄ™. Macie godzinÄ™. – Ten chÅ‚opak…

SpotkaÅ‚a go pani jeszcze kiedyÅ›? – zapytaÅ‚am niepewnie, nie mogÄ…c powstrzymać swojej ciekawoÅ›ci. – Nie.

Choć bardzo chciaÅ‚am i przez pewien czas nawet próbowaÅ‚am, ale po tylu latach walki wreszcie sobie odpuÅ›ciÅ‚am.

Czasami trzeba po prostu pogodzić siÄ™ ze swojÄ… przeszÅ‚oÅ›ciÄ…. – MówiÄ…c to, nikÅ‚y uÅ›miech nie znikaÅ‚ z jej ust.

Za każdym razem, gdy na nią zerkałam, czułam się skonfundowana i zmieszana, bo nie rozumiałam, dlaczego, wspominając tak wielką stratę, nadal potrafiła się uśmiechać.

Chyba zauważyła moją minę, bo zaraz pociągnęła temat dalej.

– Ale to nic zÅ‚ego, dziecko.

Å»ycie jest zbyt krótkie, aby caÅ‚e spÄ™dzić je w sposób inny, niż byÅ›my chcieli, wiÄ™c gÅ‚owa do góry.

ZnalazÅ‚am tutaj osobÄ™, którÄ… pokochaÅ‚am równie mocno, poza tym miaÅ‚am przy sobie rodzinÄ™…

Było ciężko, czasami nawet bardzo, ale dawaliśmy radę.

Poczułam się głupio, jak niewychowany i rozpieszczony dzieciak.

ImiÄ™ tej kobiety idealnie odzwierciedlaÅ‚o jej charakter, bo pomimo tak gwaÅ‚townej zmiany, nadal potrafiÅ‚a doszukać siÄ™ jakichÅ› pozytywów i staraÅ‚a siÄ™ podnieść po takim upadku, a ja… Ja miaÅ‚am to, czego tylko zapragnęłam - dach nad gÅ‚owÄ…, jedzenie, mogÅ‚am siÄ™ uczyć - i nadal narzekaÅ‚am, choć tak naprawdÄ™ nie miaÅ‚am na co.

– Co byÅ‚o później? – OdchrzÄ…knęłam, ponownie kierujÄ…c wzrok na jej twarz.

Przyjrzałam się dokładniej każdemu zakamarkowi.

WyglÄ…daÅ‚a jak typowa staruszka, których każdego dnia mija siÄ™ wiele na ulicy.

Pomarszczona, zgarbiona, siwa... A jednak ona posiadała coś więcej.

HistoriÄ™. – MusieliÅ›my radzić sobie sami.

Wysadzono nas w jakimś losowym miejscu i dopiero tutaj zaczęła się prawdziwa walka o przetrwanie.

ByliÅ›my jednymi z ostatnich grup biorÄ…cych udziaÅ‚ w caÅ‚ej akcji, dlatego ciężko byÅ‚o nam znaleźć jakieÅ› miejsce, w którym moglibyÅ›my siÄ™ osiedlić.

To, co pozostało, było w większości starymi, poniemieckimi budynkami. Siedziała w kącie.

ÅšciÅ›niÄ™ta pomiÄ™dzy innymi ludźmi, którzy tak samo jak ona nie wiedzieli, co siÄ™ dzieje i ku czemu zmierzajÄ….

Jej twarz była bez wyrazu. Kamienna, trochę bledsza, ale jednocześnie smutna.

Oczy nabraÅ‚y blasku, jednak spowodowane to byÅ‚o wylanymi wczeÅ›niej litrami Å‚ez, które jeszcze nie opuÅ›ciÅ‚y jej na dobre.

Długie blond włosy zmarniały i straciły blask, zaczęły sprawiać wrażenie szorstkich oraz brzydkich.

Ona sama przez moment zaczęła zastanawiać się, czy przypadkiem nie umarła.

Rozstanie z miejscem, w którym dorastaÅ‚a, z domem, z przyjacióÅ‚mi i najwiÄ™kszÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… byÅ‚o dla niej w tamtej chwili najgorszÄ… tragediÄ…, jakÄ… mogÅ‚a sobie wyobrazić.

NieodwracalnÄ…, jak koniec Å›wiata. Bo tak to wÅ‚aÅ›nie widziaÅ‚a, jakby jej Å›wiat runÄ…Å‚ i roztrzaskaÅ‚ siÄ™ na milion kawaÅ‚ków, których nie byÅ‚a w stanie posklejać.

Ale zaraz potem rozglÄ…daÅ‚a siÄ™ po otaczajÄ…cych jÄ… przerażonych twarzach i choć mogÅ‚o to być niewÅ‚aÅ›ciwe, w jakiÅ› sposób poprawiaÅ‚o jej samopoczucie. „Nie jestem sama” – czÄ™sto to powtarzaÅ‚a. Przecież byÅ‚o setki, jak nie tysiÄ…ce ludzi, którzy przeżywali to samo, co ona, wiÄ™c zdecydowanie nie na miejscu byÅ‚oby, gdy tak nagle zaczęła zarzucać innych swoimi żalami i smutkiem.

W koÅ„cu pociÄ…g stanÄ…Å‚. Ludzie ucichli, nasÅ‚uchujÄ…c czegoÅ›, co daÅ‚oby jakÄ…kolwiek wskazówkÄ™ na temat tego, gdzie sÄ….

Dopiero po dłuższej chwili ogromne drzwi wagonowe się odsunęły, a stojący za nimi ludzie w mundurach nakazali zabrać im swoje rzeczy i wyjść.

Nazwa miejscowości brzmiała Świebodzice, nikomu z niczym się nie kojarzyła.

A później tak po prostu ich zostawili. – Nie mogliÅ›cie tam później wrócić?

W odpowiedzi dostaÅ‚am cichy, przeciÄ…gÅ‚y Å›miech. – Gdyby to byÅ‚o takie proste… – Kobieta westchnęła, posyÅ‚ajÄ…c mi przelotne spojrzenie. – Niektórzy próbowali i uciekali. Inni wysyÅ‚ali pisma, ale z czasem okazaÅ‚o siÄ™, że nie mamy już do czego wracać. Nasze dawne posiadÅ‚oÅ›ci przeszÅ‚y na wÅ‚asność paÅ„stwa. – Postawili was w sytuacji bez wyjÅ›cia – mruknęłam, myÅ›lÄ…c na gÅ‚os.

– I co byÅ‚o dalej?

No bo w koÅ„cu jest tu Pani teraz ze mnÄ…, możemy o tym rozmawiać…

Ale po drodze na pewno dziaÅ‚o siÄ™ jeszcze wiele innych rzeczy. – Och, no oczywiÅ›cie, że tak – odparÅ‚a niemalże od razu. – U nas zawsze siÄ™ coÅ› dziaÅ‚o.

Na początku było wręcz tragicznie, ludzie nie chcieli się integrować.

Znaczna wiÄ™kszość różniÅ‚a siÄ™ narodowoÅ›ciÄ…, czasem ciężko byÅ‚o nawiÄ…zać choćby normalnÄ… rozmowÄ™.

Grecy, UkraiÅ„cy, pozostaÅ‚a ludność niemiecka, z czasem pojawili siÄ™ nawet Francuzi, którzy pod wzglÄ™dem integracji z mieszkaÅ„cami mieli chyba najgorzej.

Przytaknęłam, zapisujÄ…c to wszystko w swoim notatniku. – Jednak… Ciężko byÅ‚o żyć w ten sposób przez dÅ‚uższy okres czasu. Dlatego maÅ‚ymi kroczkami wszyscy dążyliÅ›my do jednoÅ›ci, aż w koÅ„cu osiÄ…gnÄ™liÅ›my sukces.

Rozmawiałyśmy jeszcze przez długi czas.

Tak naprawdÄ™ o tym, że jest już wieczór, zorientowaÅ‚am siÄ™ dopiero, gdy moja mama zadzwoniÅ‚a do mnie z pytaniem, kiedy wrócÄ™ do domu.

Przeprosiłam panią Nadzieję za zajęcie jej całego dnia, podziękowałam za gościnę i w zamian dostałam zaproszenie na kolejną herbatę w niedalekiej przyszłości.

SzÅ‚am powoli, samotnie kroczÄ…c po dÅ‚ugiej ulicy. Przez caÅ‚y czas na mojej klatce piersiowej ciążyÅ‚o dziwne poczucie winy i nie potrafiÅ‚am zrozumieć, dlaczego. Przecież nie miaÅ‚am żadnego wpÅ‚ywu na wydarzenia z przeszÅ‚oÅ›ci, nie mogÅ‚am na to zaradzić, nawet nie wiedziaÅ‚am….

Ale może o to właśnie chodziło? Że nie wiedziałam? Traktowałam to jak coś nieistotnego, nie interesowałam się tym, co miało miejsce na długo przed moimi urodzinami.

Nie czuÅ‚am potrzeby zagÅ‚Ä™bienia siÄ™ w ten temat, co – jak teraz zrozumiaÅ‚am – byÅ‚o gÅ‚upim i prostackim bÅ‚Ä™dem. Jak ktoÅ› może żyć bez Å›wiadomoÅ›ci tego, na czym stoi?

Zupełnie nie wiedząc, dlaczego jest teraz tutaj, a nie gdzieś indziej?

Bo nawet, jeśli te wszystkie wydarzenia nie miały ze mną bezpośredniego związku, to gdyby nie one, w tej chwili mogłabym być w zupełnie innym miejscu.

Wszyscy ludzie budują swoją historię, każdy człowiek to jedna cegiełka tworząca coś niewyobrażalnie wielkiego i ważnego. Kolejny dzień to kolejna strona książki, jaką piszemy. I teraz to rozumiałam.

PrzeszÅ‚ość i historia to najpotężniejsze filary naszego istnienia. I każdy czÅ‚owiek, który stÄ…pa po tej ziemi, powinien o tym wiedzieć.

Malwina Stopyra

Data dodania: 2018-09-23 04:40:19
Data edycji: 2018-09-23 04:49:17
Ilość wyświetleń: 864

Doradztwo

Wybór szkoły ponadpodstawowej i zawodu to ważna decyzja. Kliknij i poznaj możliwości rozwoju.
Więcej informacji

Ankiety

Weź udział w jednej z ankiet szkolnych! Twoja opinia jest ważna!
Więcej informacji

Kalendarz

Klasy

Przejdź na stronę swojej klasy zobacz najnowsze wpisy i bądź na bieżąco!
Więcej informacji

“Per aspera ad astra

Przez ciernie do gwiazd”

Cytat

Nasi Partnerzy

Bądź z nami
Aktualności i informacje
Biuletynu Informacji Publicznej
Logo Facebook
Facebook
Biuletynu Informacji Publicznej